Komentarze: 11
...do niedawna myslalam ze powinnam splonaC ze wstydu przyznając sie publicznie, iż w bibliotec uniwersyteckiej byłam zaledwie dwa razy w ciagu mojej 5 letniej kariery żakowej... powinnam nie tylko splonąć, ale i zapaść sie pod ziemie, jako że to chyba nie przystoi "wzorowej" studentce , która oto dziś odbiera list gratulacyjny od samego rektora za dobre wyniki w nauce... myslalam tak do dnia dzisiejszego... dzis bowiem - zeby nie bylo - postanowilam sie przeprosic z owym koszmarnym miejscem i poszperac w katalogach... jednak o tym, że nie byl to dobry pomysl przekonalam sie juz po 5 minutach... w katalogach nie ma ksiazek najnowszych... "wyszukiwarnia" komputerowa dziala od 10 30, a wypozyczalnia od 11... moze i bym poczekala - gdyby nie fakt, że i tak po odbior ksiazki musialabym sie udac jutro rano, przy dobrych ukladach po poludniu, a to ze dostane upolowane ksiazki stoi takze pod wielkim znakiem zaptania... i tak oto w ciagu 20 minut pozbyłam sie wyrzutów sumienia... i moge spokojnie z podniesiana glowa kroczyc ku panu rektorowi, żeby uścisnać jego dłon, odebrc świstek papieru o wrtości jedynie sentymantalnej,wymienic pare sztucznych uśmiechów i wrócic do codziennosci... czyli do pisania pracy mgr... bo chyba odroczenia terminu z powodu burdelu w bibliotece i niedostepnosci ksiazek nie dostane...