Komentarze: 5
....odwołałam fitnes... uprzedziłam mamcie że będzie musiała jechac autobusikiem... przearanzowałam plany na wieczór... przygotowałam sie psychicznie na długie posiedzenie... a tu 7 minut i po sprawie... krótka przemowa... uścisk dłonie... głębokie spojrzenie w oczy, choć z uśmiechem to nadal wbijające mnie w ziemie... małe audytorium... kilka szych z wydziału... więcej szumu i zachododu niż cała sprawa była warta... sostałam - teczuszke a w niej na kredowym papierze - tekst - ten sam co przed dwu laty... bla bla bla... władze wysoko cenią aktywna postawę studentów (trele morele:P)... jestem przekonanu że przynosi to korzyści (kurcze szkoda że nie finansowe)... życzę dalszych sukcesów... tja sie przyda... na obronie pracy mgr.. jedyna wymierna korzyść - to mam nadzieje - ślad w pamięci pani kierownik katedry, której głos podczas obrony jest decydujący... nie wypada chyba oblać studentki której parę tygodni (no w moim przypadku miesięcy) temu gratulowało się osiągnięć naukowych (pseudo chyba ale to sie wytnie;) )... i tym optymistycznym akcentem kończe dzisiejszy dzień na wariackich papierach, z nadzieją że tej nocy nie przysni mi siematura z języka polskiego... z zestawem pytań ktorych nawet nie rozumiem... i z pania kierownik jako członkiem komisji...