Archiwum styczeń 2006, strona 1


sty 20 2006 ...618...
Komentarze: 7

... dzień za dniem... godzina za godzną... czas pędzi... a ja nie moge przerwac monotonii... wciąż sobie obiecuję... poprawę... większe zaangazowanie... mniej lenistwa... ale okolo 21 30 kazdego dnia moje postanowienia biorą w łeb... i zmeczenie wygrywa... byle do wiosny... byle do wiosny... ale najpierw weekend:)...

on_the_edge : :
sty 19 2006 ...617...
Komentarze: 6

...tak tęsknie za wiosną... ciepłem... słonkiem... zapachem przyrody budzacej sie do zycia... za wstawaniem z pierwszymi promykami słonka... i pieknymi zachodami ogladanymi wprost z naszego balkonu...

...nasz magiczny dom w swietle dziennym widze tylko w weekendy... ma to i swoje plusy - nie widze przynajmniej kurzu walajacego sie po podlodze... ale nawet sklonna bylabym zrobic wiosenne porzadki... tylko niech juz przyjdzie ta wyczekiwana Pani...

...raport z zycia codziennego... w kołchozie jak zwykle jeden wielki kierat i gonitwa... przyszła nowa kolezanka - bardzo sympatyczna i podobno godna zaufania... to dobrze bo ja znow paplam otwarcie co mi sie nie podoba... monotonie dnia codziennego postanowilam przerwac sobie fitnesem... pierwszy raz bylam we wtorek... nie umywa sie to w zden sposob do łódzkiego hopsania... ale i tak do dzis czuje efekty - trzy miesiace przerwy i zakwasy z dnia na dzien coraz wieksze... moze z czasem bedzie lepiej ... wykonam cale serie wygibasow bez zadyszki a rano wstane rześka jak skowronek... (za rok moze dwa ;)...

on_the_edge : :
sty 13 2006 ...616...
Komentarze: 2

...dopadło mnie... trzyma... i jakos wcale nie chce puscic... dusi... drapie... łupie... zatyka... okrutne przeziebienie...  a ja mała bezsilna dziewczynka chowam się za plecami mojego ukochanego mężczyzny, który to ze wszytskich sil stara się pokonac bestię... po nocnej batali - walka o moją duszę i ciało - nadal trwa... i chyba jest remis...

... a może łódzkie powietrze będzie miało lecznuiczy wpływ?...  to juz dziś nim odetchnę... i zobaczymy co z tego wyjdzie...

on_the_edge : :
sty 11 2006 ...615...
Komentarze: 3

... niespełna dwa tygodnie pracy w "kołchozie"... a ja juz mam podkrązone oczy... chociaż o 21 jestem juz na totalnym odlocie... i zwyczajnie zasypiam... byle gdzie... byle jak... byle spac... a nasza kolekta do pracy przychodzi pierwsza... wychodzi ostatnia... a w czasie tych cudownie wyczerpujących 8 godzin nawet na zjedzenie śniadania nie ma czasu... albo ochoty... bo coż to za przyjemność jeść po kryjomu... w strachu... w taki sposób to tylko czkawki można się nabawić... a i to pewnie nie było by mile widziane przez "naczelniczkę kołchozu"...

... a w domu... no cóż... dobrze że mam tak kochanego mężczyznę... inaczej chyba nie mielibyśmy na czym jeść... a tym bardziej co jeść... nasz kot stałby się ludożercą... a my byśmy utknęli na środku pokoju... z powodu korka wywołanego totalnym bałaganem... ciekawe kiedy w końcu wpadnę w rytm typowej kobiety... co to i w pracy nadąża i w domu posprząta... a do tego nie zasypia jak kłoda tylko oddaje się wieczornym przyjemnościom, co by dogodzić sobie i swojemu mężczyźnie...

on_the_edge : :
sty 09 2006 ...614...
Komentarze: 8

... weekend cudowny... bez pośpiechu... taki nasz... we dwoje... weekend był... przeminął... i znów zaczyna się odliczanie... znów każdego dnia wstaję z ogromną niechęcią... i przez cały dzień czekam aż pani "szef" upodli nas i pokaże nasze miejsce w szeregu... dobrze że dziś w pamięci będę miała nasz weekend... a na sobie jego zapach... może dzięki temu przetrwam...

on_the_edge : :