Archiwum sierpień 2005, strona 1


sie 23 2005 ...557...
Komentarze: 14

...pora spojrzeć prawdzie w oczy... już właściwie tu mieszkam... w stolicy... do Łodzi wrócę włąściwie już tylko na kilka dni... pozałatwiać sprawy związane z uczelnią... odebrać dyplom... zdać garaż... pójdę na ślub przyjaciela... i wrócę... z Moim Kochaniem... bądź do Niego (wszytsko zależy od jego choróbska - a sio wirusy!)... do naszej kici... choć jeszcze niestety nie do "naszego magicznego domu"... trochę pokrzyżowały nam się plany... ale mam nadzieję - co się odwlecze, to nie uciecze... i już w nowym roku akademickim Moje Kochanie będzie miało choć ciut bliżej na uczelnię... jeszcze "tylko" czeka mnie spakowanie 24 lat mieszkania w Łodzi... i choć wiem, że tego chciałam... i w pewnym sensie spełniają się moje... nasze marzenia... to jednak popadam w pewną nostalgię... w końcu tam zostawiam całą rodzinę... znajomych... przyjaciół... moje ukochane miejsca... a tu - w betonowej dżungli - będę musiała wszytsko budować od nowa... zawiązywać znajomości... może przyjaźnie... szukać magicznych miejsc... znaleźć pracę .. rozpocząć życie na własny rachunek... jedyne co mnie pociesza... i powoduje, że jednak wizja takiej radykalnej zmiany wywołuje u mnie uśmiech (choć czasem przez łzy) ... jest świadomość, iż u boku będę miała najcudowniejszego mężczyznę na świecie...

on_the_edge : :
sie 22 2005 ...556...
Komentarze: 9

...2 199 plików... upchnięte w 309 folderów... czyli w sumie 9,84 GB... tyle dziś muzyki przejrzałam, przesłuchałam posegregowałam... sporo wyrzuciłam... ale jeszcze więcej zostało do posegregowania... to dopiero początek... w końcu po co nam podwójna muzyka... skoro już lada dzień zamieszkamy w jednym domku... a nasze komputery będzie dzieliło zaledwie pół metra... a i tak będą spięte kablem ... jeden odkurzacz... jedna suszarka... jeden mikser... jedno łóżko... jedna wieża... trochę podwójnego zostaje... bo przecież z jednej szczoteczki do zębów korzystać nie będziemy ... a i niedawn zakupione odtwarzacze MP3 występować muszą w liczbie dwa... ale i tak wszytsko jest wspólne.. wspólne mieszkanie... wspólny adres zameldowania... wspólny kot.. wspólna szafa... i wreszcie wspólne konta... choć dwa... ale każde z konkretnym przeznaczeniem... w jednym pieniążki na remont i urządzanie "naszego magicznego domu"... a na drugim kasa na bierzące wydatki.... i tak oto zaczynamy wspólne życie... na jeden rachunek ... w rytm jednego bicia serca... wspólnych myśli i marzeń... a niedługo coś czuję będziemyu także dzielić choróbsko, które dopadło Moje Kochanie... bo i mnie coś zaczyna rozkładać na łopatki...

on_the_edge : :
sie 21 2005 ...555...
Komentarze: 4

...choć nie mam teściowej... i wszystko na to wskazuje, że nigdy jej mieć nie będę... to jednak czuję się momentami jakbym jednak ją miała... i to podwójnie... Moje Kochanie, bowiem ma dużo starsze od siebie siostry... w liczbie dwie... z jedna z nich mieszka... i obecnie jestem gościem jej domu... jest to przemiła osoba... bardzo uczynna i kochana... jednak są chwile, iż czuję rywalizację o "względy" Mojego Kochania... ja mówię "A"... siostra zazwyczaj ma inne zdanie... a jako, że jest to jej dom... mam mało do powiedzenia... taka konfliktowa sytuacja pojawiła się właśnie dziś... Mojego Mężczyznę, bowiem dopadło jakieś choróbsko... biedactwo wymiotowało całą noc... teraz ma lekką gorączkę, jest osłabiony i boli go gardło... wszyscy starają się mu ulżyć w cierpieniach... jednak ja i siostra mamy na to skrajnie różne poglądy... ja mówię "zjedz kochanie obiadek, nie możesz mieć pustego żołądeczka"... a siostra na to "nie jedz jak nie chcesz"... ja mówię "przykryj się, bo wziąłeś leki przeciwgorączkowe i powinieneś się wypocić"... na co siostra "jak Ci gorąco to się odkryj"... a najgorzej irytuje mnie tutejszy sposób na każdy najmniejszy nawet ból... sposób ten praktykuje także Moje Kochanie... kiedy wspomnę tylko, że coś mnie boli zaraz słyszę "przynieść Ci jakiś proszeczek?"... i tak też jest tym razem... na stoliku nocnym obok łóżeczka, w którym choruje Moje kochanie już zrobiło się tłoczno od wszelakich proszków na wszystko... od nospy na ból żołądka... poprzez 3 rodzaje leków na ból gardła... rutinoscorbin i witaminę C... coldrex i nurofen na temperaturę... aż po wapno... ja rozumiem, że siostra chce dobrze... ale a) na pusty żołądek taka dawka chemii raczej zaszkodzi niż pomoże... a po b) to chyba znaczna przesada... nadopiekuńczość siostry już niejednemu zaszkodziła zamiast pomóc (przykład – własny syn, za którego pisze wszelkie wypracowania a on cały dzień gra na komputerze)... mnie momentami wyprowadza z równowagi... choć suma summarum to przemiła osoba... i z pewnością chce dobrze... to jednak... pewne jej zachowania są skrajnie dla mnie niezrozumiałe...

a do tego już myślałąm, że chociaż o pracę się martwić nie muszę... ale chyba to będzie jeden wielki niewypał... chyba trochę mnie to wszystko przerasta...

chory mężczyzna potrzebuje opieki a mnie sie chce ryczeć... co ze mnie za materiał na żonę i matkę... ech... kobieto puchu marny...

..z ostatniej chwili... w tvn wokalistka varius manx śpiewa ... moje eldorado... wyśnione marzenia które dzisiaj spełnią się... a mnie się spełniają od 9 miesięcy... i choć jest to dla mnie najpiękniejszy w życiu sen... to jednak są chwile kiedy wszytsko mnie przerasta... i nie pragnę o niczym innym jak tylko być "małą dziewczyną" Mojego Mężczyzny...

on_the_edge : :
sie 20 2005 ...554...
Komentarze: 5

...senna leniwa sobota... po kiepsko przespanej nocy.. podczas, której w kolejnych debilnych snach dowiedziałam się, że Moje Kochanie zostawia mnie dla PhotoShopa 7, bo w związku z nim ujawniły sie różnice między nami (miał ktos bardziej bezsensowny sen?)... przytulankach nad ranem... wyruszylismy do sklepu... i tu zachowałam się jak rasowa kobieta... nie mogłam się oprzec kilku ciuszkom... nierasowe jest tylko to, że były to ciuszki męskie... już powoli się nawet do tego przyzwyczajam... szafa Mojego Kochania się zapełnia... a ja robię wszytsko, żeby po lecie przełażonym w luźnych ciuszkach... zmieścić się w te jesienne ciaśniejsze... (już kojarzysz mój podglądaczu skąd taki opis na gg?:) )...

on_the_edge : :
sie 19 2005 ...553...
Komentarze: 7

...myślałam... domniemałam... miałam nadzieję... ale coż ... na własne życzenie pozbawiłam siebie złudzeń... moje problemy z paniami z dziekanatu jeszcze się nie kończą... i w sumie to dążę do tego, żeby potrwały jeszcze około dwóch lat... wczoraj już po raz pierwszy przekonałam się, iż ogólna dezinformacja i olewanie studentów (nawet jeśli są dopiero przyszłymi studentami) nie jest tylko domeną UŁ... zdaża się bowiem i na UW... zmieniają się czasy, miejsca ale ogólne problemy pozostają nadal te same... najkrócej rzecz ujmując wczoraj na darmo przejechaliśmy pół miasta w korkach, smrodzie i upale... panie z dziekanatu bowiem urlopowały się... ale nawet kartki nie raczyły wywiesić... więc ja, biedny żuczek, zdezorientowana czekałabym pod pokojami (bo dokladnie pukałam do dwóch)... gdyby nie Moje Kochanie, które chyba lepiej się orienuje w realiach i ma mniej złudzeń... dzięki jego radzie od razu poszłam na samą górę.. czyli wprost do sekretariatu dyrekcji... tam co prawda nic nadzwyczaj ciekawego, a na pewno wartego uwagi, się nie dowiedziałam... nadal mam wiele nurtujących mnie pytań... ale przynajmniej mogę być pewna, że w najbliższym czasie i tak marne moje trudy... więc pozostaję w punkcie wyjścia... nie wiem czy mnie przyjmą... nie wiem jakie papiery złożyć... a przede wszytskim nie wiem który kierunek studiów podyplomowych wybrać... i to proszę państwa jest tak naprawde sedno tej wypowiedzi...

on_the_edge : :