Archiwum 29 marca 2005


mar 29 2005 ...468...
Komentarze: 13

...taki cudowny nastrój... zburzony takimi bzdurami...

"Ja znam, ale pośrednio.
Znaczy było, jak w brazylijskim serialu, na który powołał się XX, za co nie ręczę jako, że seriali nie oglądam, ale jemu ufam, więc ...
a było tak:
w czasie poprzedniego pobytu poznałam tu w piaskownicy faceta, który mnie zainteresował na tyle, że z nim uciekłam z piaskownicy na blogi ...
niestety, na blogach poderwała go taka jedna szantrapa i zamienił mnie na lepszy model ...
teraz oboje bawią się i na blogach i w piaskownicy ...
a niedługo może "będą żyli długo i szczęśliwie".""

o kogo chodzi w tej wypowiedzi?...  otóż owy XX  i "poznany w piaskownicy facet" to Mój Książę, a ta "szantrapa" to ja :D... kto jest autorem takiego wywodu?... hmm no ciężko będzie mi to wyjaśnić - bo tutaj jak i w paru innych miejscach posługuje sie kilkunastoma imionami, pseudonimami, tworzy kilkanaścię wątków...  i ja w taką jej jedną "bajeczkę" zostałam wplątana...

...wiele byłoby tu do prostowania... ale po co... te kilkanaście ników i wszelakie historie wypisywane przez "eluś" vel "pokahontas" vel "elkę" vel "słodka_idiotka" vel "sexolatkę" vel "maritę" i kto ją wie tam jeszcze - są chyba najlepszym świadectwem... że nie wspomnę o prawdziwym życiu jakie szczęśliwie wiodę z Moim Mężczyzną a nie "zabawie" którą sugeruje owy "gorszy model"...

...wszystkich zainteresowanych prawdziwym życiem zapraszam do poprzedniej notki :)...

on_the_edge : :
mar 29 2005 ...467...
Komentarze: 4

…to był dzień pełen wrażeń…pomijając spacer po łazienkach – odbyty znów w szpilkach i spotkanie oko w oko z pawiem… wydarzeniem dnia był przylot brata mojego ojca… po 15 latach wrócił do kraju… była radość nie do opisania… były łzy wzruszenia… było uroczyste przyjęcie.. wspomnień mnóstwo… a ja przez cały ten czas nie mogłam się nadziwić… jak bardzo wujek Andrzej podobny jest do mojego taty… ta sama mimika… te same gesty… wręcz te same słowa… nie ma się co dziwić – w końcu to bracia… jednak po takiej rozłące… po 15 latach spędzonych w tak skrajnie dwóch różnych światach… to zadziwiające... jednak nie da się uciec od „genów”… nawet za oceanem pozostaje się tym samym wujkiem Andrzejem, którego pamiętam jako mała dziewczynka… którego codziennie mogłam oglądać patrząc na mojego tatę choć sobie z tego sprawy nie zdawałam… teraz co prawda wydaje się dużo niższy, ale to chyba wina zmiany perspektywy – on nie zmalał ja urosłam... włosów ciut mniej… ale błysk w oku nadal ten sam…

… jeszcze nie ochłonęłam… jeszcze jestem pod wrażeniem… nareszcie rodzina w komplecie… takie chwile pozostają na długo w pamięci… a teraz będzie ich jeszcze więcej… czekam tylko na łzy wzruszenia mojego taty… nie często widzi się dorosłego mężczyznę, z twardymi zasadami, „niereformowalnego”(jak to mówi moja chrzestna), który ściskając rodzonego brata roni łzy… a tak zapewne będzie… oby jak najprędzej…

...a podczas tych wszytskich dzisejszych wzruszeń i nerwów dzielnie towarzyszył mi Mój Mężczyzna... trzymał za rękę... uspokajał kiedy aż cała dygotałąm w sali przylotów... głaskał po rece kiedy sam sie stresował poznając moją rodzinę...

...jestem bardzo rodzinna.. i zależy mi na tym żeby i moje kochanie poczuło troszeczkę takiego ciepełka... namiastkę tego co będzie codziennością, kiedy założymy już swoje "najmniejsze państwo świata"... tego pragne najbardziej na świecie... rodziny... dużej rodziny... i wielu okazji do takich wzruszeń...

on_the_edge : :