Archiwum listopad 2005, strona 1


lis 22 2005 ...598...
Komentarze: 7

...ledwo przyszłam do pracy... a juz rozwiązują "zakład"... wielka reorganizacja... chociaz oficjalnie nikt nic nie powiedział... ale spis "inwentarza" (czyt. szafek, biurek, krzeseł itd itp) chyba wszytsko wyjasnia... a jak dodac do tego nerwowy nastroj kierownictwa ... to juz nie ma sie zludzen... z dniem 1 stycznia przestajemy istniec - chociaz data nie jest jeszcze pewna... w sumie nie jest to likwidacja a raczej reorganizacja... bo wchłonie nas "jednostka nadrzędna"... ale efekt - przynajmniej dla mnie - będzie podobny... na bruk won... w sumie to jeszcze niby miałam nadzieję... bo niby musza kogos zatrudnic w nowym "molochu"... ale kolezanka, po ktorej objełam teren zaswiadczyła mi, że po reorganizacji wraca na poprzednie stanowisko... i to juz był gwóźdź do trumny... chociaż tak szczerze powiedziawszy to chyba się cieszę, że ktoś rozwiązał problem za mnie... bo przecież ja tam wcale pracować nie chce...

... a i jeszcze sie dowiedziałam że za dużo gadam... i przeszkadzam w pracy... a mnie sie wydawało że rozmawiam i wcale nie zagaduję pierwsza tylko włączam się w dyskusję... ale widać co wolno wojewodzie... a ja mam charowac jak mrówka amen...

on_the_edge : :
lis 20 2005 ...597...
Komentarze: 6

...wyrozumiały... opiekuńczy... troskliwy... spokojny... cierpliwy... inteligentny... mądry... przewidujący... spontaniczny... zabawny... dojrzały... ambitny... uparty... serdeczny... uczuciowy... pracowity ... skrupulatny... delikatny... silny...  etc... etc...

ale przede wszytskim najkochanszy... i kochający... mnie... i wytrzymujący moje humorki... moją złość i napady szału... i za to Ci dziękuję... za każdy dzień razem... za każdy wspólny oddech... za Twoją dłoń ... za Twoje silne ramiona... za ciepłe pocałunki... bezpieczne noce... cudowne poranki... za mój śmiech... moje łzy wzruszenia... chęć do działania... za wielkie oparcie... za wsparcie... za wspólną krótką przeszłość... i długą przyszłość... Kocham Cię... i tak jak rok temu... nawet bieg po łazienkach w szpilkach... 3,5 godziny w muzeum... przenikliwe zimno.. i oblodzony taras widokowy pałacu kultury... jest przyjemnością... jeśli tylko Ty jesteś ze mną...

on_the_edge : :
lis 17 2005 ...596...
Komentarze: 6

...widziałam pierwszy śnieg... rozpłynął się na moich włosach ... wpadł za kołnierz... i już sobie przypomniałam... lubie tę odrobijnę chłodu na karku... lubię ten dreszczyk... lubie kiedy... ech a mężczyzny w domu brak...

... z prozaicznych rzeczy... aczkolwiek dla mnie nadzywczaj ważnych... pierwszy raz pczułam radość z pracy... powód?... wyszłam do ludzi... właściwie to pracuję w wywiadzie ;)... i jestem bardzo wdzięczna, iż kontakt z drugim człowiekiem jest tą lepszą płową mojej pracy... i tak jak w życiu - łzy przeplatają się ze śmiechem... bezsilność i wściekłość z uczuciem ulgi i spełnienia... tak i w mojej pracy spotykam ludzi dobrych i złych... a wszytsko kręci się wokół dzieci... a dla  nich jestem w stanie zrobić wiele... i wystarczy mi jeden uśmiech w zamian... jeden pokazany rysunek... i jedna opowiedziana histodia z dnia codziennego...

on_the_edge : :
lis 15 2005 ...595...
Komentarze: 5

...chodzę spać z przedszkolakami.. wstaję przed kurami... w dzień odkrywam "uroki " biurokracji... po południu nie mam na nic siły... czasu... ochoty... w weekendy nadrabiam zaległości towarzystkie... ale i tak wiele osób czuje się zapewne zaniedbana... cóż - skończyła się beztroska... a ja się starzeję... pora zapisać się na jakiś fitnes bo spróchnieję... ktoś mi poleci jakis dobry w warszawie?...

on_the_edge : :
lis 09 2005 ...594...
Komentarze: 8

...idealna prace sobie wybrałam... idealna jak dla osoby spoza warszawy... idealna na jej poznanie... idealna jesli ma sie idealnie cudownego mężczznę... który nie tylko opracuje trasę dojazdu... ale i dokladnie przystanki wydrukuje... a jesli sie do tego doda nadzwyczaj dobre oznakowanie stolicy... to naprawdę można ze spokojna głowa wypuszczac sie na totalne zadupie... do którego dojazd zajmuje mi z domu półtorej godziny... bowiem nie ma to jak praca w terenie... al zdecydowanie wolę to niż siedzenie w "zakładzie", które czeka mnie przez cały dzień... i juz pewnie nie będę miała tego szczęścia i będę czuła oddech szefostwa za plecami...

... a dzis po raz kolejny życie i ogólnie pojęta sytuacja pracy dała mi do myślenia... tym razem nie chodzi tylko i wyłącznie o "zakład"... a o wybór... nadarza się bowiem okazja drugiej pracy... fajnie brzmi i cieszy ... pod paroma względami... nie bez znaczenia są finanse... ale... jest bardzo dużo ale... zwłaszcza jeśli do tego wszytskiego doda się, iż druga propozycja pracy dotyczy opieki nad dzieckiem... ech...

on_the_edge : :