Komentarze: 4
…święta święta i po świętach – jak to słusznie zauważyła Bansia… generalnie było przyjemnie… ale i tak się cieszę, że już po… bo jednak wszystko było bardziej męczące niż relaksujące… a po świętach zostało kilka czystych knotów, porządek w szafkach, masa jedzenia i czyste okna – do pierwszego deszczu… w poświąteczną środę Wojciech wyruszył w delegację, a ja pod jego nieobecność udzielałam się z Jaśkiem towarzysko… odwiedziliśmy przy okazji Łazienki i poznaliśmy przesłodkie bliźniaki… a jak mąż wrócił – ja wybyłam – na uczelnię … i tak oto ostatnimi czasy życie rodzinne nam się rozmija… nadrobimy mam nadzieję w ten weekend, chociaż szykują się kolejne rajdy rodzinne tym razem – trzeba bowiem pozapraszać najbliższych na chrzciny i poprosić „nową chrzestną” … „stara” wykręciła się przysłowiowym sianem i kij jej w oko – skoro dla niej bycie chrzestną łączy się z dawaniem prezentów – to nie była najwidoczniej dobrą kandydatką… powkurzałam się powkurzałam – teraz pozostał tylko żal… mniejsza o większość…
…a jeśli chodzi o Jaśkową eklslorację świata – jesteśmy na etapie rozszerzania doznań smakowych… i na tym polu ujawnia się podobieństwo do tatusia – jeszcze nie spróbuje a już mu nie smakuje… ale niedobra mama jest nieprzejednana w tej kwestii – i dzięki temu teraz Jaś wcina ze smakiem kleik ryżowy, z lekkim niesmakiem wypija soczek jabłkowy, a dziś skończył pierwszy słoiczek jabłuszek, które za pierwszym razem wykrzywiały mu buzię gorzej niż cytryna albo wódka wypijana przez babcię GJ…
...a jutro wybieramy się do multibabykina... filmu Woodego Allena nie mogłam sobie odpuścić... mam tylko nadzieję że Nasza gaduła powściągnie swoje zamiłowanie do publicznego przemawiania:)...