Komentarze: 7
...i znów w Warszawie... z małym poslizgiem, ale jednak... a wszystko przez moją piątkowo-sobotnią "niedyspozycję" żołądkową jak delikatnie można określić to co się ze mną działo przez te dwa dni... z Łodzi przywieźliśmy ze sobą dwa plecaki wyładowane po brzegi... a to jeszcze nie przeprowadzka... bedzie ciężko coś mi sie zdaje... dziś mielismy już pojechać mebelki stare porozkłądać i poprzeglądać czy cos z tego co obecnie stoi w "naszym magicznym domu" może nam sie pczyda... ale w związku z moim "ozdrowieniem" i powrotem do sprawności "jako takiej" Moje stęsknione Kochanie zaplanowało inne "rozrywki" ;)... coż pozostaje mi tylko kusząco wyglądać ... i udawać "niezdobytą" ;)...