Archiwum 29 lipca 2005


lip 29 2005 ...549...
Komentarze: 8

...ale miałam piękny sen... właściwie miałam ich kilka... w jednym  śniło mi się m.in. że odwiedziliśmy ambiwalencję w domu:D... ale ten najpiękniejszy przyszdl dopiero nad ranem:)... śnił mi się mianowicie ślub, nasz ślub... mnóstwo ludzi wszytscy wzruszeni, szczęśiwi uśmiechnięci... cała ceremonia odbywała się ... na płycie lotniska (nie ma to jak bujna wyobraźnia:D)... a ja ubrana w białą prześliczną suknię.. ciągle głaskałam się po brzuszku... a w nim było maleństwo.. mogłam nawet wyczuc jego nóżkę:)... nie pamiętam samego przyrzeczenia.. ale pamiętam jak siedzialam potem u mnie w domu w kuchni z siostrą... a mamcia przyszykowała mi przent... różowy komplet ubranek dla dzidziusia... a na pudełku było napisane "dla cudownej żony i przyszłej mamy"... aż nie chciało mi się budzić.. wstałam z wielkim uśmiechem... a moje kochanie kiedy usłyszało wszytsko uśmiechnęło się i rzekło "spokojnie jeszcze czas"... tak tak ja wiem... najpierw jego studia... musimy się urz ądzić... na wszystko będzie czas... ale .... ech... mogłabym już śnić ten sen na jawie.. może to było prorocze?... dziwnym zbiegiem okoliczności bowiem, jak właczyliśmy tv na pierwszym kanale od razu słychac było marsz weselny, a na drugim pani stewardessa mówiła jak się zachowac podczas podróży samolotem:)... więc może coś, ktoś mi chce coś przekazać?... a może to tylko moja podświadomość, mój zegar biologiczny mówi mi, że to już pora?... najpiewniejsze jest to, ze tak bardzo kocham Mojego Mężcyzznę i jestem pewna, iż to z Nim chce spędzić resztę życia, stanąć na ślubnym kobiercu i mieć z nim dzieci...

....ale koniec marzeń... czas wrócić do rzeczywistości... a dziś czeka mnie pracowity dzień... pranie, p0rasowanie... a przede wszyskim sprzątanie,.. domek musi byc na błysk.. rodzcie wracaja co prawda dopiero za tydzień... ale my wyjeżdżamy w poniedziałek... kicia jedzie do siostry Wojtka... więc można już wypucowac wszytsko, żeby mamcia nie dostała zawału jak wróci... swoją drogą ciekawe czy moja siostra znów mi wspomni, żebyśmy uważali na wpadkę... jedziemy bowiem w bieszczady, a ilekroć jedzimy w góry moja siostra nas przestrzega... powód - otóż jej pierwsze dziecko poczęło się w górach i teraz  uważa, że to może być zaraźliwe ;)...

on_the_edge : :