Archiwum 30 czerwca 2004


cze 30 2004 ...209...
Komentarze: 3

... 22:30... wczoraj.. telefon.. radosne.. tak slucham Cie kinus.. a w glowie.. pewnie padl jej inerent dlatego zniknela.. ale od tego momentu.. kilka slow.. zmienilo totalnie tok  mojego myslenia.. wprowadzilo mnie w totalne oslupienie.. szok.. bo jak inaczej mozna zareagowac na to co sie stalo...  caly splot zdarzen.. wiec od poczatku... zaczelo sie... od kradziezy roweru z piwnicy.. pikus kazdemu sie zdaza... szybko zapomnieli... ale tylko pare tygodni spokoju... mieszkanie... pewnego pieknego slonecznego popoludnia wchodza do domu.. wszystko w totalnym rozgardiaszu... spladrowali wszystko... oporocz rzeczy cennych maerialnie .. komputerow sprzeto rtv... pieniedzy.. wyniesli wspomnienia.. pamiatki rodzinne... straty sentymantalne znacznie przekroczyly te fizycznie namacalne.. i tym razem otrzasneli sie.. przeciez dalej trzeba zyc.. z trudnem skomplementowali sprzety.. juz nie tak dobrej jakosci.. ale jednak.. i kiedy zaczeli sie przyzwaczajac do starego tv..do przedpotopowego komputera.. do calej nowej sytuacji... bach.. trach.. kolejne wlamanie. tym razem nie narobili juz takiego balaganu... wiedzieli gdzie szukac... nie znalezli wiele.. ale jenak.. kolejne wymierne straty na budzecie domowym.. i coraz glebsze bruzdy na psychice... nie chcieli dac sie zastraszyc.. udalo im sie odkuc... ponownie odkupili to co tak brutalnie im zabrano... nie chcieli dac sie zastraszyc... kilka miesiecy spokoju... nawet z czasem potrafili sie z tego smiac... choc okratowali mieszkanie wstawili podwojne drzwi lepsze zamki.. tylko pozornie cuzli sie bezpiecznie.. koeljne wypadki potoczyly sie w dosc szybkim tempie.. zaledie w dwa miesiaced kolejno.. z balkonu ukradziono Kamilowi jego ukochane bluzy i spodnie.. banal a jednek wyprowadza z rownowagi... Kindze jakis lepek ukradl telefon z torby... cioce w najbardziej z bezczelnych sposobow ukradziono torbe .. bazujac na jej zyczliwosci w stosunku do ludzi i checi pomoc.... przy okazji wyczyscili konta.. zmiana zamkow .. splata dlugow na kartach kredytowych.. wyrabianie dowodow.. straty okolo 2500 zl... wszyscy mowili - dobrze ze cioci nic nie zrobili... ale straty finansowe jednek odbikly sie szerokim echem... wszyscy w sarkastyczny sposob podsmiewali sie... ze przyszla kolej na wujka... tylko on pozostal bez kradziezy na koncie... i tu groteska.. czeski film.. ktos wykrakal?.. przepowiedzial?.. wczoraj sie spelnilo... 22 30 telefon.. Kinga zaplakana... ukradli nam samochod... no i niech mi ktos powie jak w takiej sytuacji zareagowac... smiechem.. placzem.. krzykiem.. mnie zwyczjnie wcielo.. opadly mi rece... do teraz dudia mi w glowie ciotki slowa.. pracujemy na zlodzieji... i tylko wypada przyznac racje.. i gdzie tu sprawidliwosc.. ludziom sie na prawde nie przelewa... nie przywiazuja wagi do strat materialnych... ale moralne... psychiczne.. szybko sie nie zagoja... paranja... i totalne wurwienie.. to co dzis czuje po nieoprzespanej nocy spedzonej na rozmowie z ciotka.. o wszystkim wokol .. tylko zeby nie myslala.. nie moge zrobic wiecej.. bezsilnosc mnie dobija...

on_the_edge : :