Archiwum 06 stycznia 2004


sty 06 2004 ...16...
Komentarze: 0

...nowy rok..rozpoczety w Zakopanem.. pojechalam.. bo to byl kolejny cel w moim zyciu.. kolejne wydarzenie.. cos na co czekama odliczajac dni.. odliczam je wciaz.. zeby jakos egzystowa... zobaczyc jakakoliwek moja przyszlosc.. tym razem sama... on juz nie wroci.. rozum mowi - wez sie w garsc- wez sie za siebie- jest tyle rzeczy do zrobienia.. a serce nadal liczy minuty.. godziny.. chwile.. kiedy on wroci.. irracjonalne myslenie nie jest obce memu serduszku... rozczulam sie na soba.. ktos rzekl.. moze mial racje.. ale nie potrafie inaczej... fakowanie i spadanie... to najlepszy opis mojego stanu emocjonalnego... choc ostatnio czesciej spadam...

...w Zakopanem bylo milo... jechalismy spora paczka.. w sumie 13 osob... same pary-o zgrozo... do tego- informatycy z wyksztalcenia (a raczej ksztacenia) a do tego z zamilowania rowniez.. czasami czulam sie jakbym sluchala kasmitow conajmniej... od poczatku czulam sie nie na miejscu...oni narty - a ja w obawie o moje kolanka- szukalam innych rozrywek.. na szczescie mialam wsparcie- dwoje cudownych ludzi - moja "pipa" (tak na siebie pieszczotliwie mowimy-prawda ze slodko:D) i jej chlopak - chyba tylko dzieki nim przetrwalam.. dzieki nim i mojej Kasi-bratniej duszyczce jak sie okazalo (szkoda ze akurat bratniej pod tym wzgledem ale coz..wymieniamy doswiadczenia i lzy..czasem pomaga) ...bylo kilka przygod.. 2,5 godziny wystawania w kolejce na wyciag na Kasprowy.. zimno snieg a my uchachani dodawalismy sobie otuchy...nawet to ze po takim dlugim czasie oczekiwania.. 3 osoby przed naszym dotarciem do kasy.. zabraklo biletow.. nie zrazilo nas.. potrafilismy sie z tego smiac.. Zakopane.. przeludnione - do kazdej knajpki kolejka .. czas oczekiwania minimum 40 minut.. ale warto bylo... ta atmosfera.. grzane winko.. piwko.. z imbirem... soczkiem.. miodzikiem...zastanawialam sie czy po powrocie bede miala deliryczne dreszcze odwykowe;)... w kazdym nawet najmniejszym lokalu kominek ...szczapy wysuszonego drewna skwierczace w rytm goralskiej muzyki... piekne widoki.. do calosci sielankowego obrazka brakowalao mi... Jego ramion do wtulenia... mialam gabarka na szczescie.. cudzy facet.. ale tak sympatyczny i cudowny ze nawet za reke mnie prowadzal po sliskich krupowkach... tak kumpelsko w pelni... w sylwester spadl upragniony snieg.. bylo pieknie mimo ze nasza gora z ktorej musialysmy sie zczlapac.. zrobila sie istnym torem saneczkowym .. a buty na obcasie nie przypominanja saneczek... to coz.. jakos dotarlysmy przed polnoca w umowione miejsce...zeszleo sylwestra spedzilam w Jego ramionach ... pierwszy pocalunek...bylo cudownie.. w tym roku bylo.. milo.. od i juz... bylo minelo.. jestem w Lodzi.. sesja sie zbliza wielkimi krokami... a ja potrzebuje chyba wielkiego kopa na rozped.. albo kogos kto przytuli i poglaszcze... niebylejakiego kogos.. bo tak jak kop tylko od wybranej osoby postawi mnie na nogi... tak samo tylko przytulanie w jedym tylko wydaniu da mi sile do dzialania..

dobre anioly.. prosze.. o spokoj.. ducha... i sile.. rozumu...to tak na Nowy Rok...

on_the_edge : :