Archiwum 21 grudnia 2004


gru 21 2004 ...394...
Komentarze: 7

...rodzice wyjechali... juz w niedziele wieczorem... i od tego czasu zapanował totalny chaos w moim zyciu... a to dopiero drugi dzien mej samodzielnosci na swoim... ciezko jest... niedosypiam... bo o 5 rano moja kicia przyzwyczajona przez moja mamcie budzi sie i domaga sie jedzenia... niedojadam... to akurat mi sie przyda... ale juz tesknie za zapachem obiadu po powrocie do domku...zaczyna mi przeszkadzac bałagan... o zgrozo!! rzeklabym... ale... juz niczego nie moege znalesc.. wszedzie sie spozniam... wszystko musze zalatwiac sama... o wszystkim pamietac... powoli sie gubie... chyba zaczne spisywac sobie szczegolowy rozklad dnia... na dzis np zaplanowalam gotowanie barszczyku na jutrzejsza Wigilie... a tu w domu - zero skladnikow.. do tego umowilam sie z moja rodzinka z praktyk - troche czasu mi u nich zejdzie... a jutro jezcze zajecia... znow wszytsko na ostatnia chwile... a do tego zupelnie wylecialo mi z glowy ze mam odebrac stroik i gwiazde od zaprzyjaznionej kwiaciarki... i musze to gdzies jutro upchnac w planie dnia... ech... niezorganizowana jestem maxymalnie.. i chyba dwa tygodnie "wolności".. okaza sie katastrofalne dla mojego ukladu nerwowego... uklad pokarmowy juz i tak od dawna zaniedbalam... wiec on zachartowany w bojach... ale po woli wszytsko sie buntuje... i kiedy ja mam znalezc czas na lekarza?... dobrze ze Moje Kochanie przyjezdza jednak jutro... dzis nawet nie mialabym dla niego czas... a do tego Kasia zaganiana to Kasia zła... znow  by mu sie oberwalo bez powodu... a tak.. przjedzie.. na gotowe... odstresuje... pocaluje... przytuli... i znow bede mogla bigac latac caly tydzien:)...

on_the_edge : :