sty 25 2005

...420...


Komentarze: 4

...nie lubie 25-ego... 10,15 tez... do pewnego moenetu nie lubilam tez 20-stego, ale teraz kojarzy mi sie zupelnie inaczej... ogolnie rzecz ujmujac - nie lubie ksiegowac, nie lubie zus-owac, rozliczac itd itp... dlatego tez zamierzam zaraz po ukonczeniu studiow zakończyć moja kariere pseudo-ksiegowej... tu jednak powstaje dylemat... kim ja tak wlasciwie chce byc w zyciu.. hmm.. uwielbiam prace z dziecmi... lubie pomagac ludziom... pociaga mnie praca z tzw "trudna młodzieżą"... po praktykach w Domu Malego Dziecka dochodze do wniosku ze tam pracowac nie moge... wykasatrowalabym kazdego rodzica, ktorego malenstwo meczy sie w takiej placowce... nie widze siebie tez w roli pracownika socjalnego... za bardzo przyiwazuje sie do "klientów".. za bardzo irytuje mnie postawa roszczeniowa niektórych z podopiecznych... nie potrafie odmóić samotnej matce zasiłku mimo ze marnotrawi fundusze... za bardzo ufam ludziom... coz mi zatem pozostaje.. hmm .. moze pedagog szkolny - choc wydaje sie to zbyt "grzeczne" jak dla mnie... może kurator sądowy... może terapeuta pedagogiczny... sporo możliwości.. zbyt duży wybór.. czysto teoretyczny niestety... bo co tu się bede oszukiwala... z moim wykształceniem, ludzie łąpią się każdej pracy jaka im wpadnie w rece... wyboru za duzego nie ma... w zeszłym roku w powiatowym urzedzie pracy poszukiwano przez rok jednego... podkreslam jednego pedagoga... nie jest dobrze... perspektywy nie za ciekawe... ale sie nie poddam... wiem, że spełnie się jeśli tylko będe w stanie komuś przywrócić uśmiech na twarzy... i to będzie moim priorytetem w poszukiwaniu pracy... a to juz tak niedlugo... 

on_the_edge : :
26 stycznia 2005, 09:46
... myślę, że jak już dojdzie do podjęcia decyzji... nie będziesz miała z tym najmniejszego problemu...
Dotyk_Anioła
25 stycznia 2005, 21:46
Ja przeczytałam prawie wszystkie Twoje notki... A przy tych ostatnich, zapisanych w archiwum - płakałam... Czuję się niemal tak samo... Wiem, że jesteśmy inne, ale czytając to co przeżywałaś... Czuję jakby to było o mnie... Podobno cierpienie uszlachetnia... Ale ja mam już dosyć bycia samej... Wiecznie samej... Dosyć... Dla mnie to nie jest banalne, gdyż to co przeżywam zachwiało mną... Staram się wszystko sobie poukładać... Idę po Twoich śladach i mam nadzieję, że Twój blog będzie dla mnie drogowskazem... Że tak jak u Ciebie po tych krytycznych chwilach zaświeci słońce, a ja się uśmiechnę... Dziękuję za komentarz i iskierkę nadziei, oby nie zgasła..
Książę
25 stycznia 2005, 19:35
Kochanie - jesteś cudowną kobietą, z olbrzymią praktyką i wiedzą. Do tego z odpowiednią hierarchią wartości. Znajdziesz pracę, w której się spełnisz - w to nie wątpię. Nawet jeśli nie stanie się to od razu - w końcu nie od razu Rzym zbudowano. Całuski ;*
moje_antidotum
25 stycznia 2005, 18:23
Ja też mam wiele dylematów i wątpliwości co do przyszłości. Naprawdę jest problem w tym, by wybrać właściwą drogę. A magisterkę będę pisać, ale jeszcze nie teraz ;) Pozdrawiam!

Dodaj komentarz