Archiwum 12 października 2005


paź 12 2005 ...584...
Komentarze: 9

...jeszcze nie tak dawno moja mamcia przestrzegała Wojtka... mówiła, że ze mnie żadna gospodyni... i raczej to sie nie zmieni... a teraz - przeciera oczy ze zdziwienia... ja zrestą też... co więcej - jestem podawana jako przykład dla starszej siostry... a moja rodzicielka za moją namową zaczęła w kuchni eksperymentować... już sama robiła moje pierwsze główne danie z pierwszego rodzinnego obiadku... czyli piersi kurczaka w sosie śmietanowo ziołowym z porem i winogronami... ciekawe czy dalej też będzie podążała za naszymi eksperymentami kulinarnymi... a oboje z Moim Kochaniem uwielbiamy urozmaicenie w tej kwesti (chociaż Wojtus w znacznie okrojonej wersji)... tak więc postanowiliśmy zasięgnąć do książki kucharskiej podarowanej przez tatusia ... i od dzś pichcimy potrawy z kuchni całego świata... na pierwszy "ogień" poszły węgry... i tym oto sposobem po wspólnym krojeniu, siekaniu, duszeniu, smakowaniu na obiadek upichciliśmy gulyasleves (jakolwiek się to czyta - pewnie absynt wie:) )... a że wyszło nam całkiem smacznie i dużo... to i jutro będzie co jeść... a na kolejne dni planujemy wypróbować coś włoskiego i to będzie słynne spaghetti:)... a w sobotę  ugościmy moją kochankę grecką musaką... chociaż Wojtuś na słowo "bakłażan" pokręcił noskiem...a dodam, że nigdy w życiu go nie jadł... ale chyba po sukciesie naszych kilku "pierwszych razy" w przeróżnych dziedzinach... także na bakłażana się skusi:)...

on_the_edge : :