...287...
Komentarze: 5
...czasami... a ostatnio nawet cześciej niz czasami... dochodze do wniosku.. ze każdy ma limit szczęścia.. w każdej dziedzinie... mnie przyznano duż w sferze "naukowo-zawodowej" ... w tej układa mi sie niezle.. czasem pod wieksza górkę.. czasem z przysłowiowym "fartem głupiego"... ale koniec końców jest podobny.. zdałam .. zaliczyłam.. jestem pierwsza .. najlepsza.... i to nie żadne przechwalanki.. bo tak własciwie co mi po tym... skoro i tak czuje ze moje zycie to pustka.. co ja poradze że wolałabym sie spełniać w sferze powiedzmy "rodzinnej"... osobistej... ze nie nazwe jej "miłosnej" bo to zbyt trywialne... tu chodzi o całokształt... zawsze od ka tylko pamietam... wybiegajac myślami w przyszłość .... nie widziałam siebie jako karirowicza... zapalonego naukowca... tylko jako matkę.. żonę... u boku ukochanego mężczyzny... patrzyłam na siostre... i przekonywałam się ze chce tak jak ona.... już nie pamietam kiey podziw zmienil sie w zazdrość.. może po kolejnym rozczarowaniu miłosnym.. kiedy kolejny potencjalny mężczyzna mojego zycia ... przyszły ojciec moich dzieci... okazywał sie jedynie epizodem... nie wiem.. wiem tylko że w dziedzinie miłośc miałam maleńki limit "szczęścia".. i juz go najwidoczniej wyczerpałam...
Dodaj komentarz