Archiwum 11 stycznia 2006


sty 11 2006 ...615...
Komentarze: 3

... niespełna dwa tygodnie pracy w "kołchozie"... a ja juz mam podkrązone oczy... chociaż o 21 jestem juz na totalnym odlocie... i zwyczajnie zasypiam... byle gdzie... byle jak... byle spac... a nasza kolekta do pracy przychodzi pierwsza... wychodzi ostatnia... a w czasie tych cudownie wyczerpujących 8 godzin nawet na zjedzenie śniadania nie ma czasu... albo ochoty... bo coż to za przyjemność jeść po kryjomu... w strachu... w taki sposób to tylko czkawki można się nabawić... a i to pewnie nie było by mile widziane przez "naczelniczkę kołchozu"...

... a w domu... no cóż... dobrze że mam tak kochanego mężczyznę... inaczej chyba nie mielibyśmy na czym jeść... a tym bardziej co jeść... nasz kot stałby się ludożercą... a my byśmy utknęli na środku pokoju... z powodu korka wywołanego totalnym bałaganem... ciekawe kiedy w końcu wpadnę w rytm typowej kobiety... co to i w pracy nadąża i w domu posprząta... a do tego nie zasypia jak kłoda tylko oddaje się wieczornym przyjemnościom, co by dogodzić sobie i swojemu mężczyźnie...

on_the_edge : :