Archiwum październik 2005


paź 28 2005 ...589...
Komentarze: 7

... zwracam honor... oswiadczajac jednoczesnie, iz juz nigdy wiecej nie bede panikowała kiedy moje kochanie mówi "będzie dobrze"... bo otoz dzis okazało się że jest i będzie:)... wczoraj wylałam morze łez .. z bezsilności... wściekłości... i ogólnie pojętego wkurwienia... a moje Kochanie przytulało głaskało i powtarzało "spokojnie słoneczko nie poddawaj się jeszcze im pokażemy"... i udało się... wczoraj bowiem w akcie desperacji napisałam maila do mojego promotora z zapytaniem czy moge... czy mam kwalifikacje... a ze jest to niebywały autorytet w kwestii pomocy społecznej i pracy socjalnej wiec komu wierzyc jak nie jemu... a promotor ze stoickim spokojem odpisał - może pani... i obiecał w najbliższej przyszłości podesłać podstawy prawne... postanowiłam upewnić sie u jeszcze jednego autorytetu korzystajac z okazji ze bedac w Łodzi rzeczony autorytet ma akurat dyzur na uczelni... zebrałam sie dziś w sobie... chociaz na mysl o rozmowie z ta kobieta ciarki mnie przechodza... i poszłam... wystałam pod jej gabinetem... usłyszałam od niej ze raczej nie mam sie co spodziewac ze mnie przyjmie bo sie nie zapisałam... przeszyła mnie lodowatym wzrokiem... i juz bylam gotowa uciec.. ale oczywiscie moje Kochanie spokojnie pogłaskał po głowce przytulil uspokoil i kazał walczyc... az tu nagle z opresji wybawila mnie ta sama osoba ktora mnie w nia wprowadzila... otoz dokladnie na 15 minut przed koncem dyzuru rzeczonego autorytetu zadzwonila pani i sprawila, iz owa wizyta nie byla potrzebna... powod prosty i błahy... i chyba nie bede juz przedluzala... nie bede wprowadzala wiekszej dramaturgi... tylko po prostu stwierdze fakt... DOSTALAM PRACE:)... bo jednak sie nadaje... bo to i tamto... bo chyba pani ma burdel i nie pamieta ze mi jeszcze wczoraj mowila ze kategorycznie "nie"... a w srode jade zawiezc dokumenty do akt osobowych i zabrac skierowanie na badania... tu co prawda pojawia sie kolejny strach... gdzie je zrobic?... ale i w tej kwesti po raz kolejny niezastapiony jest mój Kochany Mężczyzna... oczywiscie pogłąskał, przytulił i uspokoił:)... a dzis wieczorem idziemy to oblać:)...

P.S. specjalne podziękowania nalezą sie tez absyncikowi, która podesłała mi jeden bardzo przydatny link:)... a i obiecała sie w końcu ze mna spotkać:)...

on_the_edge : :
paź 27 2005 ...588...
Komentarze: 8

...jestem zalamana... 5 lat studiow... masa praktyk... mnóstwo wkladu... duzo nauki... i jeszcze wiecej checi... do pracy w moim zawodzie... i co sie okazuje?... otoz wedlug ustawy najprawdopodobniej zawod "pracownika socjalnego" na ktory sie najbardziej nastawilam... zawod kory chcialam wykonywac... praca do ktorej przygotowywala mnie ta 5 letnia harowka... jest nie dla mnie... wedlug ustawy bowiem nie moge i juz... bo moje wyksztalcenie mnie nie uprawnia... to cholera jasna ja sie pytam do czego mnie uprawnia!! do sprzedawania pietruszki?... a poradni psychologiczo-pedagogicznej tez pracowac nie moge... bo tez tam nie mam kwalifikacji... to co ja moge?... na razie pozbierac sie nie moge i mam dosc...

on_the_edge : :
paź 25 2005 ...587...
Komentarze: 6
on_the_edge : :
paź 24 2005 ...586...
Komentarze: 12

...nic mi sie nie chce... ciagle tesknie... cierpie na brak ... znajomych... i pracy...  i chęci... a i zwyczajnie sie nudzę... a że inteligentne osoby sie nie nudzą... popadam też w lekkie kompleksy... daleka jestem od szufladkowania swoich stanów psychiczynych... ale mam nadzieje ze to tylko jesienne przygnębienie... a nie jakaś tam depresja... oby do środy... a wtedy ablo odbije sie od dna... albo...

...wiem jedno... tak dluzej byc nie moze... bo strace nawet tematy do rozmow z mamcia... ze nie wspomne o znajomych ... a piatkowe spotkanie tuz tuz...

on_the_edge : :
paź 15 2005 ...585...
Komentarze: 5

...to był długi i męczący dzień.. do tego trochę nerwowy i smutny... długi bo dopiero teraz od godziny 7 rano mam czas zeby usiasc spokojnie... męczący bo dziś oto odebralismy nasza komode do sypialni, a ze poskąpiliśmy 40 zł na jej dowóz to do domku wtachaliśmy ja sami... nerwowy z conajmniej kilku powodów, których już zreszta nie pamiętam, ale w danej chwili jak zwykle ciśnienie mi skoczylo i się niepotrzebnie najeżyłam... a smutny bo choć czekaliśmy na lotnisku godzinę, nie udało mi sie spotkać z Wisienką, minęłyśmy się dosłownie i na spotkanie przyjdzie mi znow poczekac do grudnia conajmniej ... przyjemnym akcentem dnia dzisiejszego byla wyprawa do kina (plan lotu film moim zdaniem wart polecenia)... miły był tez telefon od siostry... szkoda tylko, że dopiero koło 18... właśnie kiedy wychodziliśmy do kina a ja gorączkowo szukałam odpowiedniej "kreacji"... zawiadomiła nas, że przyjada jutro koło 13.. czyli w porze obiadowej... a co za tym idzie... trzeba coś przygotować... i będzie to obiad dla - bagatelka - 8 osób... nie powiem - troche mnie to przeraziło... ale coż - trzeba spojrzeć prawdzie w oczy.. siostra sie od mamci nasłuchała - wiec nie ma sie co dziwić, że wpada do nas z wizytą... kontrolna jak mniemam... i tym oto sposobem nasz romantyczny wieczór we dwoje przerodził sie w gotowanie, a najpierw zmywanie i wycieranie przy asyscie Mojego Mężcyzzny... i tak oto minął mi kolejny dzień... dobrze, że pozostaje jeszcze noc... może ją chociaż uda nam się wykorzystać w bardziej romantyczny sposób :)... 

on_the_edge : :